Zabawy głosem to temat piątej części cyklu – i tym razem naprawdę wchodzimy z przytupem. Bo jeśli do tej pory czytaliście dzieciom na głos z umiarkowanym entuzjazmem, to teraz odkryjecie, że literatura to także całe spektrum onomatopei i innych dźwięków, które powinniście wykorzystywać w trakcie czytania. Będziecie gdakać, parskać, bulgotać i naśladować wiertarkę w miarę możliwości oczywiście.
Dzisiejszy temat to język w jego najbardziej pierwotnej, cielesno-dźwiękowej formie. Zapomnijcie na chwilę o fabułach i morałach – dziś liczy się „brum”, „bam”, „ciap-ciap” i cała muzyka codzienności, która dla niemowlęcia, ale także dla młodszych dzieci, brzmi jak symfonia znaczeń.
Bo zanim dziecko zacznie rozumieć co mówicie, uczy się jak mówicie. A to w moim odczuciu jest jedna z najważniejszych najważniejszych lekcji komunikacji, jaką od Was otrzyma. Dlaczego? O tym przeczytacie poniżej.
Zabawy głosem jako narzędzie rozwoju
Już w łonie mamy dziecko słyszy głosy i dźwięki pochodzące ze świata, który dopiero zacznie poznawać. To nie tylko fascynujący etap rozwoju, ale też początek budowania więzi z bliskimi. Głos rodzica, szczególnie matki, staje się dla dziecka czymś znajomym, kojącym i bezpiecznym. Choć jeszcze nie rozumie słów, to właśnie wtedy zaczyna się jego pierwsza lekcja języka, który w przyszłości będzie mu towarzyszył każdego dnia.
To wczesne osłuchanie się z melodią mowy przygotowuje dziecko do dalszego rozwoju. Od trzeciego trymestru ciąży jego mózg rejestruje rytm, tempo i intonację. Po narodzinach rozpoznanie głosu rodzica staje się punktem wyjścia do kolejnych etapów rozwoju komunikacyjnego, to także są zabawy głosem.
Od pierwszych dni życia dziecko reaguje na ton i melodię wypowiedzi, zanim jeszcze zrozumie ich znaczenie. Dlatego ciche nucenie, rytmiczne sylaby jak „ma-ma” czy „ba-ba”, odgłosy zwierząt albo szeptane „szu-szu” potrafią przyciągnąć uwagę niemowlęcia skuteczniej niż niejedna interaktywna zabawka.
Z perspektywy rozwojowej zabawy głosem wspierają tak zwaną świadomość fonologiczną, czyli zdolność dziecka do słyszenia, rozpoznawania i przetwarzania dźwięków języka. To niezwykle ważna umiejętność, która stanowi fundament dla dalszego rozwoju kompetencji językowych. Dziecko, które uczy się różnicować głoski i zauważa powtarzalność dźwięków, łatwiej przyswaja reguły językowe, szybciej zapamiętuje nowe słowa i sprawniej uczy się czytać oraz pisać.
Proste zabawy dźwiękowe, takie jak „hau-hau”, „brum-brum”, rytmiczne klaskanie, rymowanki czy wyliczanki, pomagają rozwijać słuch fonemowy, czyli zdolność do wychwytywania najmniejszych jednostek brzmieniowych mowy. To właśnie one uczą dziecko, jak brzmi język, jak układają się w nim dźwięki i co się z nimi dzieje w wypowiedzi – a wydawać by się mogło, że to tylko zabawy głosem.
Badania pokazują, że dzieci, które od najmłodszych lat są angażowane w takie zabawy, mają lepszy start w nauce czytania, szybciej opanowują alfabet i z większą łatwością rozumieją strukturę języka pisanego. A wszystko zaczyna się od pozornie prostych i zabawnych dźwięków, które dla dziecka są pierwszym krokiem w stronę świadomego i aktywnego używania mowy.
Fonologia stosowana: od „brum-brum” do „bohater”
Dźwięki pojazdów, onomatopeje takie jak „miau”, „hau” czy „bęc”, rytmiczne rymowanki i proste śpiewanki nie są wyłącznie formą rozrywki. To elementy świadomego wsparcia rozwoju fonologicznego dziecka, czyli treningu słuchu fonemowego. Warto pamiętać, że dziś jego kształtowanie bywa zakłócane przez nadmiar bodźców akustycznych obecnych w otaczającym nas środowisku. O skali tego zjawiska mogą świadczyć choćby relacje osób, które po latach życia w wielkomiejskim hałasie wyjeżdżają na odludzie i zderzają się z ciszą. Czasem słyszę, jak mówią, że cisza aż świdruje im uszy. To nie metafora, to znak naszych czasów, który świadczy o tym, jak bardzo nasz system słuchowy został przyzwyczajony do nieustannego szumu.
Tymczasem właśnie dzięki prostym dźwiękonaśladowczym słowom dziecko zaczyna dostrzegać różnice między dźwiękami, rozpoznaje ich rytm i kolejność, a także łączy je z konkretnymi sytuacjami, obrazami i emocjami. Ta wrażliwość na najdrobniejsze elementy języka jest fundamentem nie tylko nauki mówienia, ale też późniejszych umiejętności czytania i pisania.
Dzieci, które od wczesnych miesięcy życia uczestniczą w dźwiękowych zabawach, łatwiej różnicują głoski, szybciej rozumieją wzorce językowe i z większą swobodą przyswajają nowe słowa. Ich mózg uczy się rozpoznawać powtarzalne struktury językowe niemal intuicyjnie, co zmniejsza stres związany z nauką i wzmacnia naturalną ciekawość poznawczą. Takie aktywności wspierają nie tylko zasób słownictwa, ale również rozwój pamięci fonologicznej, która jest kluczowa dla rozumienia i produkcji mowy.
W codziennych sytuacjach warto wplatać dźwięki w narrację. To może być: „Jedzie traktor, pyr, pyr, pyr”, „Słyszysz? Piesek mówi hau-hau” (taka ciekawostka: dzieci oglądające anglojęzyczne kreskówki częściej mówią łuf-łuf) albo „A kuku! Zniknęła mama, a teraz bum, mama jest!”. Tego typu miniopowieści przyciągają uwagę dziecka, pobudzają jego wyobraźnię, rozwijają pamięć roboczą i uczą kojarzenia dźwięku z ruchem, obrazem oraz emocją. W ten sposób powstaje bogaty, synestezyjny obraz rzeczywistości, który dziecko zaczyna rozumieć wszystkimi zmysłami.
To, co z perspektywy dorosłego może wydawać się banalne lub infantylne, dla dziecka stanowi fascynujące doświadczenie sensoryczno-językowe. I co ważne, pomaga mu oswajać się z brzmieniem języka w atmosferze radości i bezpieczeństwa. Zabawy głosem są zatem nie tylko pierwszym krokiem w stronę komunikacji, ale też budują pewność siebie dziecka i jego gotowość do wyrażania się słowem. Kiedy dziecko słucha i powtarza, nie tylko naśladuje. Ono aktywnie konstruuje swój własny językowy świat.
Zabawy głosem jako rytm i muzyka języka
Ekspozycja dziecka na rytm, dźwięk i intonację języka mówionego wpływa bardzo korzystnie na jego zdolności słuchowe i rozwija kompetencje językowe, tworząc solidny fundament do rozumienia struktury języka pisanego:
„Czytanie na głos otwiera przed nami świat rytmu i dźwięku języka, pozwalając zanurzyć się w jego muzyce.”
(Christiansen, 2000, s. 3)
Słowa te intuicyjnie pokazują, jak blisko językowi do muzyki i jak silnie te dwa światy przenikają się już od pierwszych chwil życia dziecka. Nieprzypadkowo więc kołysanki, wyliczanki, rymowanki i proste wierszyki zajmują tak istotne miejsce w tradycji wychowania dzieci niemal w każdej kulturze. Ich rytmiczna, powtarzalna struktura oraz melodyjność nie tylko uspokajają i budują poczucie bezpieczeństwa, ale przede wszystkim przygotowują do oswajania się z brzmieniem języka i jego porządkiem. Dziecko, słuchając takich form, zaczyna intuicyjnie rozumieć, że język – choć giętki i pełen niuansów – posiada wewnętrzną logikę i strukturę.
Można to porównać do pierwszego kontaktu z muzyką: rytm i harmonia pozwalają dostrzec zasady kompozycji, podobnie jak język – dzięki rytmowi, intonacji i strukturze – uczy logicznego myślenia, porządkowania i przewidywania. To swoista „matematyka mowy”, która buduje podstawy dla późniejszych kompetencji, takich jak czytanie, pisanie czy rozumienie tekstów.
Ten muzyczny i intonacyjny wymiar języka widoczny jest również w zjawisku określanym jako „język rodzicielski”, czyli mowie skierowanej do niemowlęcia (infant-directed speech, IDS).
Kamila Wilkosz, Polski Logopeda w Londynie, tak odnosi się do tego zjawiska:
Warto odróżnić dwa zjawiska, negatywne i pozytywne:
Negatywne – zbyt pieszczotliwe mówienie do dziecka, kiedy to zmieniamy brzmienie wyrazów i głosek, zastępujemy „dorosłe” głoski tymi łatwiejszymi (np. „Malusiek źje telaz jedzionko”, „Laś dwa tsi – a telas licimy”)
Pozytywne – stosowanie takiego sposobu mówienia, który przykuwa uwagę małego dziecka (tzw. „język nianiek”, z ang. motherese, IDS – infant-directed speech) czyli podwyższonej intonacji, melodyjnego, wyrazistego tonu, pełnego emocji.
W tym pierwszym przypadku dajemy dziecku błędne wzorce wymowy. To nie jest dla niego dobre. Z tych wzorców dziecko się uczy, to je będzie naśladować. Nie powinniśmy tak robić.
Ale w drugim przypadku ułatwiamy maleńkiemu dziecku słuchanie naszej mowy. Przykuwamy jego uwagę, która na tym etapie rozwoju wymaga takich właśnie środków – wyrazistego mówienia, innego niż do osoby dorosłej. Badania pokazują jednoznacznie, że taki sposób mówienia jest dla niemowlęcia najlepszy.
Badania Patricii Kuhl (2010) potwierdzają, że taka forma komunikacji wspiera rozwój neurologiczny w obszarach mózgu odpowiedzialnych za przetwarzanie języka. Co więcej, „parentese”, jak z angielska określa się język rodzicielski, działa na dziecko jak magnes – skuteczniej przyciąga uwagę dziecka niż neutralna mowa dorosłych, a tym samym wzmacnia proces uczenia się. Jednocześnie pogłębia więź emocjonalną pomiędzy dzieckiem a opiekunem, czyniąc język nie tylko narzędziem poznawania świata, ale też zwierciadłem bliskości i relacji.
Właśnie dlatego warto celebrować codzienne czytanie na głos i wspólne zabawy głosem. Nawet jeśli z początku wydają się jedynie bełkotem, gdakaniem czy brumkaniem – w rzeczywistości są solidnym fundamentem rozwoju językowego. I choć efekty tych działań mogą nie być od razu widoczne, to każde „bam”, „miau” czy „a kuku” jest krokiem w stronę bogatego świata komunikacji, emocji i relacji.
Pozwólcie, że przytoczę przykład z naszego życia: kiedyś czytałem mojej starszej córce opowiadanie o kurce białopiórce. Wpadała w taki zachwyt, że włączała się jej potrzeba zapętlania. Czytałem… i czytałem… długo. Bardzo długo. I choć znała tę historię na pamięć, chciała ją słyszeć jeszcze raz – dla samej melodii, rytmu i brzmienia mojego głosu. Dla dziecka to nie była tylko bajka. To była bliskość. I właśnie o to chodzi, żeby zabawy głosem, prowadziły wprost do rozwoju, którego nie zapewni żaden pedagog czy logopeda.

Zabawy głosem: jako przestrzeń bliskości i emocji
Zabawy głosem to aktywność, która daje dziecku znacznie więcej niż tylko okazję do ćwiczenia artykulacji. To momenty, w których rodzi się więź, porozumienie i emocjonalna bliskość. Jako rodzice często jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o rozwoju dziecka w kategoriach schematów, podręczników i celów edukacyjnych, które wywodzą się z tradycji szkoły pruskiej. Tymczasem rozwój języka, zwłaszcza na najwcześniejszych etapach, nie musi zaczynać się od liter i głosek. Może — i powinien — zacząć się od relacji.
Nie chodzi o to, jak poprawnie dziecko wypowie dane słowo. Chodzi o to, czy czuje, że ktoś mówi do niego z uwagą i czułością. Gdy dorosły zaczyna opowiadać z modulacją głosu, naśladuje odgłosy zwierząt, tworzy zabawne dźwięki albo odgrywa krótkie scenki, buduje nie tylko historię, ale przede wszystkim wspólną przestrzeń zrozumienia. To pomost między światem dorosłych a światem dziecka.
W takich, pozornie nieistotnych momentach, kiedy maluch z napięciem czeka na „bam”, uśmiecha się przy „a kuku” albo w skupieniu nasłuchuje „hau”, kształtuje się coś naprawdę ważnego. To doświadczenie radości, bezpieczeństwa i wspólnego rytmu. To chwile, które zapisują się w pamięci emocjonalnej dziecka, budując zaufanie i poczucie bycia widzianym.
Psycholożka komunikacji Katherine Nelson zauważa, że jakość emocjonalna pierwszych interakcji językowych ma ogromny wpływ na to, jak dziecko będzie w przyszłości postrzegało komunikację. Jeżeli język towarzyszy mu od początku jako coś radosnego, pełnego uważności i bliskości, to rośnie w przekonaniu, że mowa to coś więcej niż narzędzie. To sposób bycia z innymi.
Dlatego warto pamiętać, że nawet najprostsze dźwięki, gesty i słowa, wypowiedziane z czułością, mają ogromną moc. To nie tylko droga do mówienia, ale też do wyrażania siebie, rozumienia emocji i budowania relacji. Gdy powtarzamy z dzieckiem rymowanki, śpiewanki czy onomatopeje, tworzymy mapę językową, która pomoże mu później pisać, czytać, argumentować i być w świecie słów jak w domu.
Co ważne, nie potrzebujemy żadnych specjalnych narzędzi. Wystarczy nasz głos, odrobina czasu i gotowość do zabawy. Jeśli do tej pory postrzegaliście język wyłącznie jako zestaw zasad i struktur, to mam nadzieję, że teraz widzicie w nim również melodię, rytm i emocję. Bo język to muzyka relacji, dźwięk bliskości, radości i wspólnego bycia.
Każde „bam”, „miau” czy „a kuku” może być początkiem cudownej językowej podróży. Wspólny śmiech, zdziwienie i oczekiwanie tworzą pierwsze wersy tej opowieści. To nie jest „zabawa w mówienie” — to budowanie świata pełnego znaczeń.
W kolejnej części naszego cyklu napiszę o śpiewie, bo jak się okazuje, pierwsze formy literackie, jakie dziecko poznaje, nie są drukowane na papierze. One płyną z melodii. Gotowi na wspólne śpiewanie? Ja już rozgrzewam struny głosowe. Do zobaczenia w części szóstej.
Cykl: Opowieść dla niemowlęcia – jak mówić, śpiewać i być blisko
Poznaj wszystkie części cyklu o bliskości, mowie i wspieraniu rozwoju dziecka przez opowieść, dotyk i dźwięk:
Wprowadzenie
👉 Opowieść zaczyna się tu: jak mówić do niemowlęcia, zanim zacznie mówić
Wprowadzenie do cyklu o mowie, bliskości i rozwoju dziecka.
Część 1
👉 Czytanie jako rytuał: jak codzienne książki budują język, bliskość i bezpieczeństwo
O sile powtarzalności, rytuałów i wspólnej narracji.
Część 2
👉 Głos, intonacja, mimika – jak opowiadać całym sobą
Jak używać głosu i ciała, by angażować i budować więź.
Część 3
👉 Rozwój dziecka przez dotyk i opowieść
Książeczki sensoryczne jako pierwszy alfabet zmysłów.
Część 4
👉 Z codziennych historii rodzi się język
Jak proza codzienności staje się fundamentem rozwoju językowego.
Część 5
👉 Zabawy głosem – jak dźwięki wspierają rozwój języka u dzieci
O mocy dźwięków, wyrazów dźwiękonaśladowczych i fonologii.
Część 6
👉 Jak śpiewanie dziecku wspiera rozwój, pamięć i relację
Śpiewanie jako opowieść pełna emocji, języka i bliskości.
Część 7 (bonus)
👉 Narracja codzienności: 5 scenariuszy opowieści dla niemowląt
Scenariusze narracyjnych zabaw, które można wpleść w codzienne rytuały.
Bibliografia
Anthony, Jason L., and Christopher J. Lonigan. 2004. „The Nature of Phonological Awareness: Converging Evidence from Four Studies of Preschool and Early Grade School Children.” Journal of Educational Psychology 96(1): 43–55. https://doi.org/10.1037/0022-0663.96.1.43.
Christiansen, Phyllis A. 2000. Reading Aloud: A Pathway to Understanding. Boston: Literacy Partners Press.
Goswami, Usha. 2001. „Early Phonological Development and the Acquisition of Literacy.” In Handbook of Early Literacy Research, edited by Susan B. Neuman and David K. Dickinson, 111–125. New York: Guilford Press.
Kuhl, Patricia K. 2010. „Brain Mechanisms in Early Language Acquisition.” Neuron 67(5): 713–727. https://doi.org/10.1016/j.neuron.2010.08.038.
Nelson, Katherine. 2007. Young Minds in Social Worlds: Experience, Meaning, and Memory. Cambridge, MA: Harvard University Press.