Gdy Joseph Chamberlain wypowiedział w 1898 roku słynne zdanie: „Obyś żył w ciekawych czasach” – choć jego autorstwo bywa kwestionowane – z pewnością nie przypuszczał, że ponad sto lat później stanie się ono trafnym komentarzem do wyzwań współczesnej edukacji. Dotyczy to także tak fundamentalnych kwestii, jak rozwój językowy dzieci. W dobie rewolucji cyfrowej, zmieniających się modeli wychowania oraz spadającego poziomu czytelnictwa, ortografia staje się zagadnieniem o nowym, złożonym charakterze. Statystyki i obserwacje nauczycieli jednoznacznie wskazują na rosnącą liczbę dzieci mających trudności z poprawną pisownią, często w powiązaniu z diagnozami dysleksji, dysgrafii czy zaburzeń integracji sensorycznej.
Wprawdzie, zgodnie ze wstępnym raportem Biblioteki Narodowej z 2024 roku, poziom czytelnictwa w Polsce ustabilizował się na poziomie około 40%, to jednak warto zwrócić uwagę na wyraźne różnice między grupami wiekowymi. W przedziale 15–18 lat zauważalna jest już przewaga książek cyfrowych nad tradycyjnymi, co ilustruje poniższa grafika, natomiast w grupie 19–59 lat dysproporcja ta jest jeszcze większa – również na korzyść formatów cyfrowych.
Można przypuszczać, że kolejne pokolenia, wychowujące się w świecie cyfrowym, będą tę tendencję pogłębiać. Tymczasem kontakt z książką drukowaną odgrywa istotną rolę nie tylko w rozwijaniu wyobraźni i empatii, lecz także w kształtowaniu umiejętności poprawnego pisania. Ponieważ jak wskazano w wielokrotnie już cytowanym na tym blogu raporcie Becoming a Nation of Readers (1985), czytanie nie powinno być traktowane jako odrębna, izolowana umiejętność, lecz jako element całościowego rozwoju językowego dziecka – „jako część ogólnego rozwoju językowego dziecka, a nie jako odrębną umiejętność, oderwaną od słuchania, mówienia i pisania”.

W badaniach nad literaturą dziecięcą coraz częściej podkreśla się jej funkcję nie tylko wychowawczą, ale i językowo-dydaktyczną. Jak zauważa Anna Czabanowska-Wróbel, „literatura dziecięca okazała się szczególnym miejscem, w którym z dużą wyrazistością, ale bez uproszczeń, można dostrzec procesy odzwierciedlające się w literaturze dorosłych w sposób znacznie bardziej złożony” . Znaczy to tyle, że kontakt z dobrze dobraną książką dziecięcą może stanowić fundament dla rozwoju kompetencji językowej – również w obszarze takim jak ortografia, pojmowana jako wewnętrzna znajomość reguł, konwencji i wyjątków pisowni.
Współczesna edukacja boryka się z pewną niewydolnością, wynikającą z ograniczania się do tradycyjnych metod nauczania – również w zakresie tak fundamentalnych kompetencji jak ortografia. Potrzebujemy podejścia bardziej holistycznego, które uwzględnia indywidualne potrzeby dzieci, ich emocjonalność, różnorodność poznawczą oraz zróżnicowane style uczenia się.
Jak podkreśla Natalia Kucirkova, kluczowe znaczenie w tym kontekście ma zaangażowanie dorosłych – szczególnie w obszarze dynamicznie rozwijających się książek cyfrowych. Badaczka pisze: „Aby zmaksymalizować wartość dodaną książek cyfrowych dla dzieci, należy badać interakcje między cechami rodziców, dzieci i samych książek.” Wniosek jest jednoznaczny: odpowiedzialność za rozwój językowy i ortograficzny dziecka nie spoczywa wyłącznie na szkole. Wymaga on świadomego i aktywnego wsparcia ze strony rodziców oraz opiekunów.
Z ortografią za pan brat?
Nauka poprawnej pisowni to długi i złożony proces, który – wprawdzie zaczyna się we wczesnym dzieciństwie – trwa przez wiele lat, a jego skuteczność zależy w dużej mierze od środowiska rodzinnego i edukacyjnego. Od chwili, gdy dziecko zaczyna rozpoznawać litery i kojarzyć je z dźwiękami (zazwyczaj około 2. roku życia), rozpoczyna się stopniowe budowanie świadomości fonologicznej, ortograficznej i morfologicznej. W miarę upływu czasu i rozwoju kompetencji językowej, dziecko przechodzi przez kolejne stadia przyswajania pisowni – od zapisu fonetycznego, poprzez analizę reguł pisowni, aż po zrozumienie etymologii i pochodzenia wyrazów (np. greckich, łacińskich czy słowiańskich), które wyjaśniają wiele z pozoru „nielogicznych” wyjątków w pisowni.

Jak zauważają badacze czytelnictwa, sama ortografia nie jest tylko wynikiem mechanicznego zapamiętywania, ale złożonym wytworem interakcji percepcji wzrokowej, fonologii i świadomości językowej. Czytanie i pisanie należy traktować jako procesy zintegrowane z ogólnym rozwojem językowym dziecka. Czytanie powinno być postrzegane jako część ogólnego rozwoju językowego dziecka, a nie jako odrębna umiejętność, oderwana od słuchania, mówienia i pisania.
Dlatego, jeśli chcemy jako rodzice skutecznie wspierać dzieci w nauce ortografii, musimy działać na wielu poziomach – w domu, w rozmowie, a czasem nawet między kolacją a bajką na dobranoc, uwzględniając przy tym kilka kluczowych założeń:
- Czytanie i pisanie jako codzienna praktyka – Im częściej dziecko ma kontakt z tekstami pisanymi – książkami, komiksami czy nawet napisami w grach – tym więcej okazji do zapamiętywania poprawnych wzorców ortograficznych. Pamięć wzrokowa odgrywa tu ogromną rolę. Badania Natalii Kucirkovej pokazują, że wspólne czytanie – zwłaszcza z udziałem rodziców – sprzyja tworzeniu trwałych reprezentacji ortograficznych słów.
- Zrozumienie etapów rozwoju ortografii – Dzieci uczą się pisać, przechodząc od zapisu fonetycznego do morfologicznego. Początkowo mogą zapisywać słowa tak, jak je słyszą – także w lokalnej gwarze lub języku mniejszości, np. łojciec (gwara łowicka), dzys (śląski: dziś), czy bëlny (kaszubski: brudny). To naturalny etap rozwoju i wyraz kulturowej tożsamości. Zamiast tłumić te formy, warto wspierać dziecko w nauce języka ogólnego, nie tracąc przy tym szacunku do językowego dziedzictwa.
- Uwzględnienie różnic indywidualnych – Każde dziecko uczy się we własnym tempie. Jedno szybciej zapamięta reguły, inne potrzebuje więcej czasu, by rozwinąć pamięć wzrokową czy zrozumieć strukturę języka. Porównywanie do rówieśników rzadko przynosi coś dobrego. Zamiast tego warto śledzić i doceniać postępy dziecka względem jego własnego punktu wyjścia.
- • Budowanie pozytywnego nastawienia – Błędy ortograficzne nie są katastrofą – są okazją do nauki. Zamiast karać czy zawstydzać, lepiej podjąć z dzieckiem dialog i wspólnie szukać rozwiązań. Jak podkreślają pedagodzy nurtu humanistycznego, empatyczne podejście do poprawiania błędów wzmacnia motywację i skuteczność nauki.
Warto również zwrócić uwagę na rolę rodziców jako pierwszych nauczycieli pisowni. Jak pisze Katherine Minardi w pracy o wykorzystaniu literatury dziecięcej w nauczaniu czytania:
„Literatura dziecięca skutecznie łączy cztery podstawowe umiejętności językowe – czytanie, pisanie, słuchanie i mówienie – w doświadczeniach lekturowych opartych na sensie, które z kolei pozwalają dzieciom częściej i na wyższym poziomie korzystać z języka.”
Zatem książki, wspólne pisanie listów, słowniczki domowe czy zabawy językowe – wszystko to są działania, które wspierają rozwój ortograficzny dziecka.
Zachęcanie do codziennych czynności związanych z czytaniem i pisaniem
Warto pamiętać, że ortografia nie funkcjonuje w izolacji – to nie wiosenna burza, która niespodziewanie sieje zniszczenie w jednym miejscu, a w innym przechodzi niezauważona. Przeciwnie – jest ściśle i organicznie powiązana z procesami czytania i pisania. To właśnie poprzez aktywne uczestnictwo w tych działaniach dziecko rozwija świadomość fonologiczną, syntaktyczną i ortograficzną.
Czytanie i pisanie to naczynia połączone – dziecko, które pisze, uczy się, jak działa język pisany od środka. Dzięki temu lepiej rozumie to, co później czyta. Innymi słowy: im więcej dziecko pisze, tym więcej zauważa zależności między dźwiękiem a literą, a to prowadzi do lepszego rozpoznawania i reprodukowania poprawnych form zapisu.
Czytanie i pisanie to naczynia połączone – dziecko, które pisze, uczy się, jak działa język pisany od środka. Dzięki temu lepiej rozumie to, co później czyta. Innymi słowy: im więcej dziecko pisze, tym więcej zauważa zależności między dźwiękiem a literą, a to prowadzi do lepszego rozpoznawania i reprodukowania poprawnych form zapisu.
Dlatego nie krzywmy się na widok kolejnego zapowiedzianego dyktanda w Librusie – zamiast narzekać, ćwiczmy z dziećmi także my. W końcu: non scholae discimus, sed vitae – nie uczymy się dla szkoły, lecz dla życia.
Używanie języka pisanego stymuluje aktywność poznawczą – dziecko analizuje, jakie dźwięki tworzą słowo, i stara się przyporządkować im odpowiednie znaki graficzne. To działanie wymaga nie tylko pamięci, ale też zrozumienia reguł językowych. Regularna praktyka – zarówno czytania, jak i pisania – jest więc najlepszym sposobem na utrwalenie poprawnej pisowni.
Jeśli dziecko czyta, pisze, mówi i słucha w sposób spójny i połączony, jego nauka nabiera sensu – dosłownie. To wtedy uczymy się najwięcej, najgłębiej i najszczerzej.
Aby dziecko rozwijało się językowo, musi czerpać z tego procesu radość i mieć poczucie swobody. Dlatego tak ważne jest, aby pisanie – podobnie jak czytanie – było dla niego przyjemnością, a nie zadaniem do odhaczenia. Pomocne są tu zabawy językowe, pisanie listów, komiksów, tworzenie opowiadań, czy prowadzenie dzienniczka. Warto też zadbać o to, by dom był przestrzenią przyjazną słowom – można stworzyć „ścianę słów”, czyli miejsce, gdzie regularnie zapisujemy nowe, ciekawe wyrazy. Taka strategia nie tylko oswaja dziecko z ortografią, ale buduje jego autonomię językową.
Dobrym pomysłem jest także wspólne prowadzenie słowniczka trudnych słów. Nie wiem, jak to wyglądało w waszych szkołach, ale przyznam, że moja polonistka traktowała ten zeszyt bardzo poważnie – i za to dziś jestem jej wdzięczny. Kilka razy w semestrze sprawdzała, czy aby na pewno nie zapomnieliśmy o „ó” w środku „wióry”.
Dziecko może w takim słowniczku zapisywać wyrazy, które sprawiają mu trudność, i regularnie do nich wracać. Tego typu strategie opierają się na zasadach metapoznania, czyli świadomości własnego procesu uczenia się. A jak pokazują badania – to właśnie metapoznanie jest kluczem do skutecznego przyswajania ortografii.
Dziecko, które rozumie, jak się uczy, potrafi lepiej planować działania, przewidywać błędy i… no cóż, sprawić, by ortografia przestała być dziwacznym „pszyjacielem”, a stała się czymś, z czym można żyć za pan brat.
Warto także pamiętać o sile gier słownych. Zabawy typu „wisielec”, „łamigłówki ortograficzne”, „dopasuj sylabę”, „znajdź błąd” czy popularne „Scrabble” rozwijają nie tylko zasób słownictwa, ale też utrwalają wzorce pisowni w przyjemny sposób. Jak zaznacza Natalia Kucirkova:
„Gdy czytanie staje się wspólnym rytuałem i zabawą, dzieci nie tylko uczą się szybciej – one zaczynają kojarzyć słowa z radością, a nie z kolejnym obowiązkiem. To emocje są bramą do prawdziwej nauki.” .
Wreszcie – niezwykle ważne jest, by dziecko nie ograniczało się wyłącznie do używania tych słów, których pisowni jest pewne. To klasyczne podejście, szczególnie promowane w kontekście egzaminów i sprawdzianów – „nie wiesz, jak to napisać? Znajdź bezpieczny synonim”.
Tymczasem to właśnie eksperymentowanie z nowymi wyrazami w bezpiecznym, wspierającym środowisku, bez lęku przed krytyką, pozwala dziecku rozwijać kompetencję ortograficzną. Rolą dorosłych jest stworzenie takich warunków, w których dziecko nie tylko regularnie czyta i pisze, ale również ma odwagę próbować nowych form językowych – nawet jeśli po drodze pojawią się błędy.
Bo to nie bezbłędność uczy – tylko proces, w którym można się pomylić i… zostać zrozumianym.
Poprawiaj błędy ortograficzne w przemyślany sposób
Jednym z większych wyzwań w edukacji domowej jest – moim zdaniem – znalezienie równowagi między wspieraniem a poprawianiem dziecka. W przypadku ortografii to napięcie staje się szczególnie widoczne. Z jednej strony zależy nam na poprawnym zapisie, z drugiej – nie chcemy zniechęcać dziecka do pisania.
Nadmierna korekta może prowadzić do frustracji, poczucia porażki, a w efekcie do rezygnacji. Z kolei całkowite ignorowanie błędów może sprawić, że dziecko utrwali niepoprawne nawyki, które później trudniej będzie wykorzenić.
Jak więc postępować? Gdzie kończy się wspieranie, a zaczyna demotywujące poprawianie? Czy da się uczyć ortografii bez czerwonego długopisu i bez miny nauczyciela ze snu o kartkówce?
Z odpowiedzią na tak postawione pytanie przychodzą badania nad relacją emocjonalno-poznawczą w procesie uczenia się. W świetle podejścia konstruktywistycznego – wywodzącego się m.in. z teorii Lwa Wygotskiego – kluczowe jest dostosowanie interwencji do tzw. strefy najbliższego rozwoju dziecka.
Korekta powinna być adekwatna do poziomu aktualnych możliwości ucznia i przybierać formę wspierającego dialogu, a nie jednostronnego oceniania. Innymi słowy: zamiast poprawiać „na czerwono”, warto towarzyszyć dziecku w refleksji nad jego błędami – z empatią i zrozumieniem.
Dobrym rozwiązaniem jest wprowadzenie pojęcia „dobrych błędów” – czyli takich, które wynikają z logicznego myślenia dziecka i znajomości zasad fonologii, ale nie uwzględniają wyjątków ortograficznych.
Przykładem może być zapis „morze” zamiast „może” (na wzór „orze – orzeczenie”) albo „rzyć” zamiast „żyć” – bo dziecko słyszy dźwięk i próbuje zapisać go zgodnie z tym, co już zna. A może… po prostu „morze” lepiej mu się kojarzy – na przykład z piosenką zespołu PodobaMiSię?
W takich sytuacjach warto pochwalić dziecko za zastosowaną logikę, a jednocześnie pokazać, że język – choć ma reguły – bywa też pełen wyjątków i niespodzianek. Zamiast mówić „źle!”, lepiej zapytać:
„Co ci podpowiedziało, żeby napisać to tak?” albo „Jak myślisz, dlaczego tutaj piszemy ‘rz’, a nie ‘ż’?”
To nie tylko poprawia ortografię, ale też rozwija świadomość językową, samodzielne myślenie i poczucie sensu w nauce.
Można także przyjąć zasadę „interwencji oszczędnej” – wstrzymywać się od poprawiania przy każdym błędzie, ale wybrać jeden moment w tekście, w którym wspólnie przeanalizujecie zapis wybranego słowa. Dzięki temu dziecko nie zostanie przytłoczone falą korekt i zachowa pozytywną motywację. Psychologiczne badania nad motywacją wewnętrzną potwierdzają, że dzieci uczą się skuteczniej, gdy zachowują poczucie autonomii i sensu wykonywanego zadania.
Dobrym momentem na udzielenie wsparcia jest także sytuacja, gdy dziecko przygotowuje tekst dla innego odbiorcy – np. list do babci, kartkę urodzinową czy zaproszenie. To okazja, by wprowadzić korektę jako element dbałości o formę i estetykę, a nie jako krytykę. Dziecko wówczas łatwiej przyjmuje wskazówki, bo rozumie ich cel i znaczenie.
Ważne, by zachęcać dziecko do samodzielnego poprawiania. Zamiast podawać gotową odpowiedź, można zaproponować ćwiczenie audytywne: „Wypowiedz słowo na głos – czy na pewno wszystkie dźwięki są zapisane?”. Można także zapytać: „Gdzie ostatnio widzieliśmy to słowo? Czy pamiętasz, jak było napisane?” – odwołując się do jego pamięci wzrokowej. Jak podkreśla Jeanne Chall, jedna z badaczek edukacji językowej:
Dobre nauczanie to takie, które uczy dzieci nie tylko pisać i czytać, ale też zatrzymać się, spojrzeć na swoje słowa i pomyśleć: „Czy to ma sens? Czy napisałem to dobrze?” – i w razie potrzeby, samodzielnie coś poprawić.
Wreszcie – warto przypomnieć sobie własną ścieżkę edukacyjną związaną z ortografią. Nauka poprawnej pisowni to proces, który trwa latami – nikt nie opanowuje jej w kilka miesięcy.
Zamiast oczekiwać perfekcji, skupmy się na stopniowym doskonaleniu, wspierając dzieci w ich codziennych staraniach. Nasza cierpliwość i konstruktywna reakcja są często najcenniejszym narzędziem edukacyjnym, jakim dysponujemy.
Ortografia bez stresu – wspieraj dobre strategie
Częste czytanie i pisanie z pewnością pomagają sprawić, że ortografia przestaje być przysłowiową kulą u nogi. Równie ważne jest jednak świadome wdrażanie strategii, które pomagają dziecku zrozumieć i utrwalić zasady poprawnej pisowni.
O ile kontakt z tekstem rozwija pamięć wzrokową i intuicję językową, o tyle bezpośrednie ćwiczenia i zabawy językowe angażują dziecko w aktywną analizę struktury języka – a to właśnie ten kontakt z „językowym mechanizmem” jest kluczem do zrozumienia ortograficznych zawiłości.
Niestety wielu rodziców uważa, że ortografia to zło konieczne i unika systematycznego utrwalania reguł, obawiając się, że będzie to nudne i zniechęcające. Tymczasem – jak pokazują badania nad motywacją i skutecznością nauczania – nauka przez zabawę to jedna z najbardziej efektywnych form pracy z dzieckiem.

Nawet najtrudniejsze zagadnienia, takie jak pisownia „rz” i „ż”, można oswoić poprzez ćwiczenia fonologiczne i morfologiczne – na przykład zamieniając spółgłoskę w wyrazie na formę bezdźwięczną, która ujawnia poprawną pisownię (np. orzeł → orły, marynarz → marynarski, narciarz → narty).
Tego rodzaju zabawy opierają się na odkrywaniu wzorców – a zatem uczą dziecko logicznego myślenia o języku. Jak podkreśla Jeanne Chall:
Nauczanie ortografii nie polega na mechanicznym zapamiętywaniu, lecz na pomaganiu uczniom w odkrywaniu zasad rządzących strukturą wyrazów.
W języku polskim wiele zasad pisowni wynika z oboczności lub historycznych źródeł słów, dlatego warto uczyć dziecko, jak „szukać rodziny wyrazu” – np. „wież” pochodzi od „wieża”, a „morze” nie ma formy z „rz”, więc zapisujemy je przez „rz” jako wyjątek.
Pomocne będą też wizualne strategie: kolorowanie problematycznych liter w trudnych słowach, tworzenie kart z paronimami (np. „morze” i „może”) czy układanie wyrazów z rozsypanek literowych. Dobrze sprawdzają się również „mnemotechniki”, czyli zabawne skojarzenia, które pomagają zapamiętać trudne wyrazy – np. „chrząszcz w trzcinie szepcze przez szczelinę”, czyli łamańce językowe łączące wymowę z ortografią.
Nie mniej istotne są także strategie metakognitywne – czyli uczenie dziecka, jak samodzielnie sprawdzać pisownię. Może to być np. odruch korzystania ze słownika lub aplikacji językowej, ale też pytania typu: „czy to słowo znam z książki?”, „czy widziałem je w tekście?”. Taka refleksja językowa buduje nie tylko umiejętności ortograficzne, ale także ogólną świadomość językową, która – jak podkreśla Anna Czabanowska-Wróbel – stanowi fundament kompetencji kulturowej dziecka:
„kontakt z literaturą dla dzieci to przestrzeń, w której dziecko w naturalny sposób nabywa świadomości językowej i symbolicznej”
Warto więc, żebyśmy jako rodzice nie rezygnowali z aktywnego wspierania dziecka w nauce ortografii – i nie traktowali tego jako przykrego obowiązku, lecz jako językową przygodę.
Z odpowiednią dawką humoru, zabawy i codziennych rozmów o słowach nawet najtrudniejsze zasady ortograficzne przestają być barierą – stają się pretekstem do budowania więzi i rozwijania ciekawości poznawczej.
Ortografia na co dzień – jak wspierać dziecko bez podręczników i ocen
Nie trzeba mieć formalnego wykształcenia pedagogicznego, by efektywnie wspierać rozwój językowy swojego dziecka. W rzeczywistości to właśnie codzienne, domowe interakcje językowe – rozmowy, wspólne czytanie, zabawy słowne – mają największy wpływ na kształtowanie się kompetencji komunikacyjnych i ortograficznych. Jak pokazują badania z zakresu edukacji wczesnoszkolnej, rodzice są pierwszymi i najważniejszymi „nauczycielami języka” swoich dzieci, a ich zaangażowanie przekłada się bezpośrednio na sukcesy szkolne i motywację do nauki (Christiansen, 2000).
Codzienne czytanie – nawet 10 minut dziennie – rozwija nie tylko słownictwo, ale i pamięć wzrokową, zdolność przewidywania i rozpoznawania struktury języka pisanego. Głośne czytanie pozwala dziecku słyszeć brzmienie słów, które później będzie chciało samodzielnie zapisać. Uważne słuchanie – zadawanie pytań, parafrazowanie, dopytywanie o szczegóły – uczy logicznego myślenia i formułowania wypowiedzi. To z kolei wpływa na jakość pisanych przez dziecko tekstów.
Niezwykle ważne jest przy tym podejście do błędów. W duchu pedagogiki wspierającej, błąd nie jest porażką, lecz naturalnym elementem procesu uczenia się. Jak podkreśla prof. Carol Dweck w swojej teorii „growth mindset”, dzieci rozwijają się najefektywniej wtedy, gdy mają możliwość eksperymentowania i popełniania błędów bez lęku przed oceną:
Błąd to nie porażka — to etap na drodze do mistrzostwa.
Dweck, 2006
Pisanie również nie musi być zadaniem szkolnym – można wspólnie tworzyć listy zakupów, kartki urodzinowe, notatki dla babci czy wpisy do rodzinnego kalendarza. Każdy taki gest wzmacnia relację dziecka z językiem pisanym i pokazuje, że pisownia ma sens i funkcję w codziennym życiu. Nawet najprostsze akty pisania, realizowane z czułością i zainteresowaniem, są skutecznym narzędziem rozwijania kompetencji ortograficznych.
Pamiętajmy: ortografia nie jest umiejętnością wrodzoną, lecz wyuczoną. A najlepszym sprzymierzeńcem w jej nauce są nie testy i sprawdziany, ale codzienność – wspólna, ciepła, językowa.
Bibliografia:
Anderson, R. C., Hiebert, E. H., Scott, J. A., & Wilkinson, I. A. G. (1985). Becoming a Nation of Readers: The Report of the Commission on Reading. National Institute of Education.
Kucirkova, N. (2019). Children’s Reading With Digital Books: Past Moving Quickly to the Future. Child Development Perspectives, 13(3), 208–214. https://doi.org/10.1111/cdep.12339
Minardi, Katherine Sublett, „Using Children’s Literature: An Approach to Teaching Reading” (1994). UNF Graduate Theses and Dissertations. 84.
https://digitalcommons.unf.edu/etd/84
Bartosik, M. (2023). Poradnik dla rodziców. Jak rozmawiać z dziećmi o trudnych emocjach. Emocjolandia.
Norton, D. E., & Norton, S. E. (2007). Through the Eyes of a Child: An Introduction to Children’s Literature (7th ed.). Merrill/Prentice Hall.
Czabanowska-Wróbel, A. (2018). Children’s Literature—Between World and Global Literature. Wielogłos, Special Issue, 109–122. https://doi.org/10.4467/2084395XWI.18.015.9883