Czytanie jako rytuał – właśnie od tego zaczyna się prawdziwa magia języka. Może dla wielu z Was będzie to oczywista oczywistość, ale zanim dziecko nauczy się mówić, musi się najpierw „czegoś” nasłuchać. I dobrze by było, żeby to nie było byle co – najlepiej, żeby były to rzeczy powtarzalne, melodyjne i wypowiadane z sercem.
W tej części chciałbym zaproponować, żebyście wdrożyli do Waszego grafiku – tak, wiem, nie macie już miejsca – czytanie, które potraktujecie właśnie jak codzienny rytuał: jak poranną kawę czy serial w telewizji. Nie chodzi o wielkie, epickie historie, tylko o tę samą książeczkę powtarzaną sto razy, z tą samą intonacją i tym samym „bam!” na końcu. Bo właśnie tak rodzi się magia języka. A przy okazji – bliskość.
Czytanie jako rytuał wspierający rozwój językowy dziecka
Niemowlęta – i dzieci w ogóle – najlepiej uczą się, kiedy świat wokół nich nabiera rytmu, przewidywalności i emocjonalnego zakorzenienia. W wieku nastoletnim będzie to proces odwrotny: szukanie wyjątkowości, przekraczanie granic, ucieczka od schematów. Ale teraz? Refren jest królem. To nie przypadek, że dzieci tak bardzo kochają powtarzalne formy – rytuały, znane sekwencje, słowa, które wracają jak echo. I choć to raczej rodzic się nudzi, dziecko właśnie z tych „nudnych” elementów tworzy swój pierwszy porządek świata.
Właśnie ta powtarzalność staje się fundamentem asocjacji – skojarzeń, które pozwalają łączyć dźwięki, gesty i słowa z konkretnymi doświadczeniami. „Bam!” po czymś, co spadło. „Papa!” przy machaniu ręką. „Ciiiii…” w ramionach. Dla dorosłego to banał. Dla dziecka – początek języka. To właśnie dzięki takim drobnym rytuałom dźwięk zaczyna znaczyć, emocja nabiera brzmienia, a świat – struktury. A jeśli dodamy do tego drobne potknięcia i upadki, to także faktury.

Dziecko nie potrzebuje jeszcze słownika – potrzebuje kontekstu. I to właśnie my – rodzice – poprzez nieustanne powtarzanie (tak, do znudzenia) i nasze emocjonalne reakcje, tworzymy mapę, po której będzie się poruszać coraz pewniej, aż w końcu zacznie stawiać na niej własne znaki.
Powtarzające się czynności dają dziecku poczucie bezpieczeństwa oraz pomagają mu rozpoznawać wzorce i przewidywać zdarzenia w codziennym życiu. Dlatego właśnie warto wprowadzić stały rytuał czytania – np. po kąpieli, przed snem czy w czasie porannego karmienia. Taki nawyk nie tylko wspiera rozwój poznawczy, ale też buduje głęboką więź emocjonalną między dzieckiem a opiekunem.
Zgodnie z obserwacjami Phyllis A. Christiansen (2000), głośne czytanie już od najwcześniejszych miesięcy życia dziecka sprzyja nie tylko wzbogaceniu słownictwa i rozwijaniu zdolności językowych, ale przede wszystkim stanowi fundament relacji opartej na bliskości, trosce i emocjonalnym rezonansie. Rodzic, który regularnie czyta dziecku, tworzy z nim wspólnotę doświadczenia, w której opowieść staje się nie tylko źródłem treści, ale i formą obecności.
Coraz więcej badań sugeruje, że wiele problemów wychowawczych pojawiających się później – w wieku szkolnym czy nastoletnim – nie bierze się z buntu, ale z deficytów wczesnej bliskości i narracyjnej obecności. W mediach sporo mówi się o „szaleństwach” młodego pokolenia, ale może warto zapytać, czego nie dostało ono wtedy, gdy najbardziej potrzebowało ciepłego głosu i uważnego spojrzenia?
I tu nie chodzi tylko o intuicję. Dane są twarde jak betonowy chodnik po upadku. W czasach PRL-u – gdy polityka prorodzinna polegała na szybkim „oddawaniu” dzieci do żłobków, a matki wysyłano do pracy – doszło do zaburzenia pewnej normatywnej kultury wychowawczej. Dzieci traciły kontakt nie tylko z rodzicami, ale i z babciami, ciociami, sąsiedzką siecią wsparcia.
Dziś… niestety, bywa podobnie. Współcześni rodzice to często dzieci wychowane w tamtym systemie – nie zawsze dostrzegają problem. Niedawno rozmawiałem z wychowawczynią mojego syna, która opiekowała się grupą maluchów – i jednocześnie z dumą opowiadała, że jej własne dziecko chodzi do żłobka. Zajmuje się cudzymi dziećmi, a swoje oddała instytucji. Nie oceniam – ale to właśnie ten mechanizm, o którym piszę niżej.
Czytanie jako rytuał wspierający poczucie bezpieczeństwa – co na to nauka?
Ciekawe światło na ten temat rzuca badanie „Poznawcze i pozapoznawcze koszty opieki dziennej 0–2 dla dzieci z rodzin uprzywilejowanych” (Margherita Fort, Andrea Ichino, Giulio Zanella, 2018). Wynika z niego, że każdy dodatkowy miesiąc pobytu w żłobku w wieku 0–2 lat obniża IQ dziecka o 0,5% (czyli 4,7% odchylenia standardowego) w wieku 8–14 lat – i to w relatywnie zamożnej populacji. Co więcej, siła tego negatywnego efektu rosła wraz z dochodem rodziny. Podobne skutki zauważono także w zakresie rozwoju cech osobowości.
Jeszcze ciekawsze są badania terenowe Hart i Risley (1995), którzy przez 2,5 roku nagrywali godzinne fragmenty życia 42 amerykańskich rodzin. Sprawdzali, jak wygląda językowa codzienność dzieci w wieku 0–2 lat. Wnioski były jednoznaczne: im bogatszy język używany przez rodziców, tym większy zasób słownictwa i wyższe wyniki IQ u dzieci. Dziecko, które było „zanurzone” w języku – nawet jeśli jeszcze go nie rozumiało – miało po prostu większe szanse na rozwój intelektualny i emocjonalny.
Podobne wnioski przynoszą badania Rowe i Goldin-Meadow (2009) oraz Cartmill i in. (2013), które pokazują, że jakość interakcji w pierwszych trzech latach życia – gesty, ton głosu, spojrzenia, wspólne narracje – istotnie wpływa na rozwój słownictwa dziecka przed rozpoczęciem szkoły. A Gunderson i in. (2013) dodają, że nawet pozytywne komunikaty i pochwały kierowane do dzieci w wieku 1–3 lat mają realny wpływ na poziom ich motywacji pięć lat później.
Ponieważ temat jest szeroki i gorący, postanowiłem poświęcić mu osobny wpis: czy opieka dzienna szkodzi dzieciom z bogatych rodzin?

To wszystko prowadzi do prostego, ale potężnego wniosku: czytanie, mówienie i bycie blisko od pierwszych miesięcy życia to nie luksus, ale inwestycja w rozwój dziecka – emocjonalny, poznawczy i społeczny.
Czytanie jako rytuał w codziennym chaosie?
A wszystko zaczyna się od opowieści. Najlepiej wieczorem, w piżamie, z książką, którą znasz już na pamięć – ale Twoje dziecko słucha jej, jakby właśnie odkrywało sens istnienia.
Stały rytuał czytania daje niemowlęciu nie tylko radość płynącą z kontaktu z głosem bliskiej osoby, ale też wprowadza je w świat intonacji, rytmu i struktury języka. Dzięki temu dziecko może „słuchać opowieści”, nawet nie rozumiejąc jeszcze słów – jego mózg już wtedy koduje wzorce komunikacyjne i przygotowuje się do późniejszego rozwoju mowy (Anderson et al., 1985). Rytmiczność, przewidywalność i emocjonalne zaangażowanie dorosłego to trzy elementy, które – jak podkreśla Natalia Kucirkova (2019) – wzmacniają proces wspólnego tworzenia znaczeń i budowania poczucia uczestnictwa. Dla niemowlęcia opowieść staje się wówczas formą bycia „razem”, co ma kluczowe znaczenie dla jego rozwoju emocjonalno-społecznego.
Czytanie niemowlęciu nie jest zadaniem dla tych, którzy mają „więcej czasu” albo „lubią książki”. To – moim zdaniem – absolutna podstawa. Możecie mi wierzyć, że ja też czasami miałem dość; zarówno oczy, jak i głowa odmawiały momentami posłuszeństwa – ale wdrożony i praktykowany rytuał czytania dziś przynosi owoce, naprawdę.
Gdybym miał posłużyć się językiem korzyści, to powinienem napisać, że jest to najtańsza inwestycja o najwyższej stopie zwrotu – w rozwój emocjonalny, językowy i poznawczy. Gwarantuję Wam, że jesteście w stanie uniknąć w przyszłości korepetycji (płatnych), jeśli dzisiaj poświęcicie swoim dzieciom trochę czasu i uwagi. Jest to jednak przede wszystkim Wasza lokata, którą można nazwać: dobra relacja.
Bo dziecko, które codziennie słyszy Twój głos, opowieść i intonację, nie tylko szybciej zacznie mówić – szybciej zacznie ufać światu. A wszystko to zaczyna się w piżamie, z książką, którą znasz na pamięć. I którą przeczytasz jeszcze pięćset razy, zanim Twój mały słuchacz sam powie: „ja czytam”.
📖 Czytaj dalej w cyklu „Jak zachęcić niemowlę do słuchania opowieści?”
🔹 [Wprowadzenie]
👉 Opowieść zaczyna się tu: jak mówić do niemowlęcia, zanim zacznie mówić
Podtytuł: Wprowadzenie do cyklu o mowie, bliskości i rozwoju dziecka
🔗 czytaj wpis
🔹 [Część 1 – aktualna]
👉 Czytanie jako rytuał – o sile powtarzalności, bliskości i wspólnej narracji
[🔗 TU JESTEŚ]
🔜 Wkrótce na blogu:
🔹 Część 2
👉 Głos, intonacja, mimika – jak opowiadać całym sobą
🔹 Część 3
👉 Książeczki dotykowe i sensoryczne – opowieść, którą można poczuć
🔹 Część 4
👉 Codzienne historie – mówienie jako pierwsza forma opowiadania
🔹 Część 5
👉 Zabawy głosem i śpiew – fonologiczne podstawy opowieści
🔹 Część 6
👉 Śpiew jako forma opowieści
🔹 Część 7
👉 Scenariusze narracyjnych zabaw – 5 pomysłów na opowieści w ruchu i rutynie
📌 Obserwuj blog, zapisz się do newslettera lub śledź profil w mediach społecznościowych, aby nie przegapić kolejnych rozdziałów tej opowieści.
Bibliografia:
Anderson, Richard C., Elfrieda H. Hiebert, Judith A. Scott, i Ian A. G. Wilkinson. 1985. Becoming a Nation of Readers: The Report of the Commission on Reading. Washington, D.C.: National Institute of Education.
Baer, Sylvia. 2007. Children’s Literature: A Guide to Criticism. Boston: Pearson Education.
Christiansen, Phyllis A. 2000. Read to Me: Raising Kids Who Love to Read. Minneapolis: Augsburg Fortress.
Fort, Margherita, Andrea Ichino, i Giulio Zanella. 2020. „Cognitive and Noncognitive Costs of Day Care at Age 0–2 for Children in Advantaged Families.” Journal of Political Economy 128 (1): 158–205. https://doi.org/10.1086/704075.
Hart, Betty, i Todd R. Risley. 1995. Meaningful Differences in the Everyday Experience of Young American Children. Baltimore: Paul H. Brookes Publishing.
Kucirkova, Natalia. 2019. The Future of the Storybook: Digital Innovation in Early Childhood Literacy. Oxford: Oxford University Press.
Rowe, Meredith L., i Susan Goldin-Meadow. 2009. „Differences in Early Gesture Explain SES Disparities in Child Vocabulary Size at School Entry.” Science 323 (5916): 951–953.
Vygotsky, Lev S. 1978. Mind in Society: The Development of Higher Psychological Processes. Cambridge, MA: Harvard University Press.
Wood, David, Jerome S. Bruner, i Gail Ross. 1976. „The Role of Tutoring in Problem Solving.” Journal of Child Psychology and Psychiatry 17 (2): 89–100.