Refleksja o edukacji, rodzicach i książkach (które nie krzyczą)
Jaką dobrą książkę ostatnio przeczytałeś ze swoimi dziećmi?
Pytam zupełnie poważnie — nie z pozycji recenzenta literatury dziecięcej, ale rodzica, który wierzy, że czytanie dzieciom może być jednym z najskuteczniejszych sposobów na budowanie relacji i rozumienie świata edukacji.
Rozmowy o edukacji — co myślą rodzice dzieci wczesnoszkolnych
W kręgu znajomych, z którymi spotykamy się w miarę regularnie, większość ma dzieci w wieku wczesnoszkolnym lub nieco starsze. Nic więc dziwnego, że rozmowy często schodzą na tematy związane z edukacją naszych pociech.
Przy takich okazjach nie brakuje głosów krytyki wobec systemu kształcenia. Niestety, większość tych opinii nie zostawia suchej nitki ani na rozwiązaniach systemowych, ani na nauczycielach, którzy — zdaniem krytyków — albo wymagają zbyt wiele, albo nie wymagają niczego, kierując się być może ideą szkoły bez stresu.
Czy system edukacji naprawdę zawodzi? A może to my?
Równocześnie pojawiają się jednak głosy o alternatywnych rozwiązaniach, takich jak szkoła w chmurze, mikro szkoły i inne oddolne inicjatywy, które próbują modernizować, a może wręcz uzdrawiać rzekomo chory system edukacji.
Ale… czy to rzeczywiście system jest chory, czy raczej sposób, w jaki go odbieramy?
Głos nauczycieli
Od jednej z zaprzyjaźnionych nauczycielek usłyszałem ostatnio, że ma dość pracy w szkole — co mnie zaskoczyło, bo przez ostatnie kilka lat wypowiadała się o swojej pracy niemal wyłącznie w superlatywach.
Zapytałem więc, co się zmieniło.
Dotychczas słyszałem, że największym problemem nauczycieli są tzw. „trudni uczniowie” i ograniczone możliwości wpływania na ich zachowanie. Tymczasem ona nie powiedziała ani jednego złego słowa o uczniach.
Powiedziała natomiast, że ma dość… rodziców.
Mam ochotę zapytać: czy to system zawiódł nauczycieli, czy może to rodzice zawiedli system?
A może — i to już wersja dla miłośników teorii spiskowych z domieszką kafkowskiej beznadziei — wszyscy uczestniczymy w grze pozorów, udając, że wiemy, o co chodzi, choć nikt nie odważy się przyznać, że mapa, według której podróżujemy, została narysowana przez ślepego kartografa?
Nadinterpretacja Konstytucji?
Zresztą, może problem leży właśnie w tym, że… rodzice czytają Konstytucję zbyt dosłownie?
Skoro bowiem rodzice mają prawny obowiązek zapewnienia dziecku edukacji, a nieprzestrzeganie tego może prowadzić do interwencji sądu rodzinnego — zgodnie z prawem oświatowym (Dz.U. 2017 poz. 59) — to może niektórzy wzięli to sobie tak bardzo do serca, że dziś czują się nie tylko odpowiedzialni za naukę, ale także za:
- ocenianie nauczycieli
- układanie podstawy programowej
- drobne złośliwości w wiadomościach przez Librusa
Czytanie dzieciom zamiast reform — najprostsze rozwiązanie
Nie poprawimy efektywności energetycznej budynku remontując komin.
W moim odczuciu można zacząć znacznie prościej.
Bez skomplikowanej reformy systemu.
Bez petycji.
Bez TED Talka.
Od czytania dzieciom. I wspólnego czytania z nimi.
Nie chodzi mi jednak o czytanie „na spanie”!
Sugeruję raczej taki sposób obcowania z literaturą, by zaczęła ona wykraczać poza ramy okładki.
5 powodów, dla których wspólne czytanie książek z dziećmi zmienia wszystko
1. Czytanie zbliża cię fizycznie do twojego dziecka
W dobie cyfryzacji i powszechnego dostępu do różnych urządzeń, które — w mojej ocenie — zostały stworzone po to, żeby odciągnąć dzieci od rodziców, wspólne czytanie książek działa jak lep na muchy.
Wiem, że czasem chcielibyśmy odpocząć, zmarnować kilka godzin w smartfonach, przeczesać media społecznościowe, zajrzeć na blog tataczyta.com.
Naprawdę to wszystko rozumiem.
Spróbujcie jednak wydzielić ten czas, tak jak próbujecie dawkować dzieciom telewizję, słodycze i inne rzeczy. A kiedy już będziecie gotowi — bez żadnego przymusu — zawołajcie swoje dzieci na kolana. Po to je macie!
Razem czytajcie, oglądajcie ilustracje.
Pozwólcie sobie na bliskość, póki nie jest za późno.
Zobaczycie, jak wspaniała więź powstanie między wami.
Owoce tej relacji będą wam smakowały za kilka lat — ale nie sądzę, by były cierpkie.
2. Czytanie motywuje cię, żeby być interesującym
Mam świadomość, że wielu rodziców traktuje czytanie dzieciom jako pewną formę powinności. A jeśli robimy coś w duchu przymusu, to niestety — efekty mogą być mizerne.
W Massachusetts wprowadzono w roku 1642 przepis prawny nakazujący głowie rodziny naukę czytania (…).
„Wychowanie religijne w purytańskich rodzinach Nowej Anglii”
– Piotr Stawiński, Forum Pedagogiczne 2016/2, cz. 2
Na szczęście dziś żyjemy w zupełnie innych realiach i czytanie możemy traktować jako przyjemność — zarówno dla rodziców, jak i dla dzieci.
Żeby jednak osiągnąć zamierzone cele, powinniśmy jako rodzice czuć się jak najlepsi trenerzy personalni dla swoich dzieci. Jeśli będziecie czytać monotonnym głosem, to jest więcej niż pewne, że wasze dziecko zaśnie.
Pozwólcie sobie na odrobinę szaleństwa: zmieniajcie tembr, tempo, pokazujcie emocje.
W ten sposób pomożecie dzieciom być szczerymi w kwestii własnych uczuć.
3. Wspólne czytanie pozwala ci obserwować i cieszyć się swoimi dziećmi
Kiedy czytam, lubię obserwować reakcję moich dzieci na historię.
Wiem, kiedy są skoncentrowane, kiedy się zastanawiają, martwią losem bohatera.
Mamy na koncie książki, których nie skończyliśmy — bo nie daliśmy rady przebrnąć przez sferę emocji.
To bardzo cenna wiedza dla mnie jako rodzica o tym, jak lepiej przekazywać im ważne wartości i nauki.

4. Podczas czytania możesz zadawać pytania
W trakcie czytania budujemy wyjątkową przestrzeń do zadawania pytań.
„Co to znaczy?”
„Dlaczego myślisz, że on tak zrobił?”
„Co ty byś zrobił na jego miejscu?”
To świetna okazja, by lepiej poznać swoje dziecko, przekazać mu swoje wartości i ocenić jego zrozumienie oraz dojrzałość umysłową.
To również moment, w którym ono może zadawać pytania nam — dorosłym.
5. Wzajemne uczenie się
Moje najstarsze córki czytają już samodzielnie.
Nie mam na myśli prostych historii dla najmłodszych, ale książki z prawdziwą fabułą.
Widzę, że są momenty, kiedy nie potrafią się oderwać od lektury.
Czasami zaczynają mi opowiadać lub pytać o nierzadko trudne kwestie, z którymi zetknęły się w trakcie lektury.Dla mnie to źródło wielkiej radości.
Wiem, że książki są dla nich poligonem doświadczalnym emocji, z którymi zetkną się lub już stykają w prawdziwym świecie.
Zamiast kolejnego raportu…
Więc może to właśnie tu tkwi cały sens?
Zamiast kolejnego raportu o reformie edukacji, kolejnego webinaru o wypaleniu nauczycieli i rodziców — wystarczy wieczór, książka i dziecko, które chce wiedzieć, co było dalej.
Bo może to nie system wymaga naprawy.
Może wystarczy, że zaczniemy częściej czytać – nie tylko dzieciom, ale i samym sobie.
Dziś wieczorem
Przytul się do swojego dziecka i zapytaj:
Jaką historię chciałbyś dziś przeczytać?
Napiszcie w komentarzach, jaką dzisiaj opowieść przeczytaliście swoim dzieciom!