Co roku półki sklepowe uginają się od różnokolorowych, pełnych cukru lub malutkich zabawek kalendarzy adwentowych. Rodzice, chcąc sprawić radość pociechom, wybierają te nowoczesne cuda, a później pozwalają, aby dzieci każdego dnia otwierały okienko z radością, odliczając dni do świąt.
W tym roku chciałabym Wam zaproponować, żebyście byli o krok przed marketami, które już teraz próbują zrobić interes na święcie wszystkich świętych. Zanim z witryn popłyną kolędy, a sklepy zapełnią się czekoladkami i plastikowymi mikołajami, spróbujmy zatrzymać się na chwilę. Na blogu proponujemy, by już teraz – sześć tygodni przed świętami – zacząć szukać czegoś naprawdę wartościowego. Może właśnie książki adwentowe dla dzieci staną się naszym sposobem na spokojne, rodzinne przygotowanie do Bożego Narodzenia.
Tylko w całym tym przedświątecznym szaleństwie warto na chwilę się zatrzymać i pomyśleć, jaki jest prawdziwy cel adwentu. Czy nie lepiej byłoby, zamiast kolejnych słodkości czy plastikowych gadżetów, sięgnąć po książki adwentowe dla dzieci? To właśnie one mogą sprawić, że czas oczekiwania nabierze sensu i stanie się spokojniejszy, głębszy i bardziej rodzinny.
Dlatego zanim jeszcze rzeczone półki zaczną się uginać od świątecznych wydań i książeczek adwentowych, postanowiłam napisać ten tekst. Niech wyprzedzi wszystkie markety, reklamy, a nawet pierwsze dźwięki Last Christmas. Może to właśnie najlepszy moment, by zacząć rozglądać się za wartościowym odpowiednikiem marnej jakości czekoladek, takim który zamiast chwilowej przyjemności przynosi prawdziwą radość i refleksję.
Zanim jednak sięgniemy po współczesne książki i pomysły na literacki adwent, warto przypomnieć sobie, skąd w ogóle wzięła się ta piękna tradycja odliczania dni do Bożego Narodzenia.
Historia kalendarza adwentowego
Zanim powstały współczesne książki adwentowe dla dzieci, kalendarze adwentowe miały zupełnie inną formę i znaczenie. Ich historia sięga XIX wieku i protestanckich rodzin w Niemczech, które chciały pomóc dzieciom przeżyć czas oczekiwania na Boże Narodzenie w sposób duchowy i rodzinny. W domach rysowano wtedy kredą dwadzieścia cztery kreski, codziennie ścierane, lub wieszano obrazki biblijne symbolizujące kolejne dni adwentu.
Pierwszy drukowany kalendarz adwentowy pojawił się w 1903 roku w Monachium. Stworzył go wydawca Gerhard Lang, zainspirowany wspomnieniami z dzieciństwa, kiedy jego mama przygotowywała mu codzienne karteczki z rysunkami. Właśnie on wprowadził charakterystyczne okienka do otwierania, które stały się znakiem rozpoznawczym tej tradycji i przetrwały do dziś.
Z czasem, szczególnie po II wojnie światowej, kalendarze adwentowe zaczęły przyjmować bardziej komercyjną formę, wypełniane czekoladkami, zabawkami czy drobiazgami. Mimo to ich pierwotna idea, czyli codzienne i świadome przygotowanie do świąt, wciąż pozostaje żywa.
Zrozumienie korzeni tej tradycji pozwala inaczej spojrzeć na współczesne sposoby przeżywania adwentu. Bo choć forma się zmieniła, sens pozostał ten sam. Chodzi przecież o to, by dzień po dniu przygotowywać się na coś ważniejszego niż tylko świąteczne prezenty i bigos z grzybami, który – podobnie jak niewłaściwa lektura – może być przyczyną wzdęć i niestrawności.
Wartościowe książki adwentowe dla dzieci
Współczesne książki adwentowe to piękny sposób, by przywrócić adwentowi jego prawdziwy wymiar. Wspólne czytanie może stać się codziennym rytuałem, chwilą skupienia, w której słowo zastępuje hałas, a rozmowa wygrywa z pośpiechem.
Literatura dziecięca, jak słusznie zauważa Grzegorz Leszczyński, nie jest wyłącznie narzędziem dydaktycznym, ponieważ pozwala budować przestrzeń, w której dziecko i dorosły spotykają się na równych prawach. Prawdopodobnie wielu czytających rodziców dostrzega, że dziecięcy czytelnik nie jest bierny, lecz współtworzy sens, słucha i odpowiada, zadaje pytania, czasem prowokuje, a przez to staje się pełnoprawnym uczestnikiem opowieści. Wspólne czytanie to nie tylko edukacja, ale przede wszystkim relacja – wymiana emocji, myśli i wrażliwości. W tym sensie lektura w adwencie może stać się czymś więcej niż codziennym rytuałem. Może być obszarem wspólnoty, doświadczeniem, w którym słowo prowadzi do ciszy, a cisza do refleksji.
Książką, która bez wątpienia wpisuje się w tę koncepcję, jest Tajemnica Bożego Narodzenia autorstwa Josteina Gaardera. Nie chcę z tego miejsca zdradzać zbyt wiele, bo mam nadzieję, że sięgniecie po tę niezwykłą opowieść o chłopcu, który w grudniowy dzień znajduje stary kalendarz adwentowy, pozostawiony przez niejakiego Jana. Czujecie, co zaczyna się dziać na drugim planie tej historii?

Każde jego „okienko” zdaje się być tym, o czym pisała Rudine Sims Bishop – staje się dla dziecka oknem, lustrem albo drzwiami przesuwnymi. Okno pozwala zajrzeć do innego świata, lustro odbija własne doświadczenie, a drzwi otwierają drogę ku czemuś nowemu. W tej książce wszystkie te wymiary spotykają się w jednym: w czytaniu, które staje się podróżą. Każde otwarte okienko przenosi Joachima w czasie i przestrzeni – aż do Betlejem. Ale ta droga nie jest tylko przygodą. To wędrówka przez pytania o sens istnienia, o wiarę, o cud życia.
Gaarder pisze językiem prostym, ale pełnym znaczeń isymboli. W jego prozie, jak zauważyłby Adam Kulawik, symbol nie tylko coś oznacza, ale współtworzy sens. Każde słowo ma tu swój ciężar, każda metafora prowadzi w głąb. Dzięki temu książka, choć adresowana do dzieci, ma iście filozoficzny wymiar. Moim zdaniem jest to tekst, który dorosły może czytać razem z dzieckiem, odkrywając, że pod pozorem prostoty kryje się głęboka medytacja o świecie.
Wspólna lektura książki to nie tylko sposób na spędzenie grudniowych wieczorów. To także spotkanie dwóch perspektyw – dziecięcej i dorosłej. Dziecko wchodzi w świat opowieści z ciekawością i emocją, dorosły z doświadczeniem i spokojem. W tej różnicy rodzi się prawdziwy dialog. Umberto Eco pisał o czytelniku modelowym – takim, który potrafi współtworzyć sens tekstu, czytać między wierszami, słyszeć to, co niewypowiedziane. W przypadku książek adwentowych takim czytelnikiem staje się dorosły, który towarzyszy dziecku w odkrywaniu znaczeń. Jest jak Wergiliusz prowadzący małego Dantego przez kolejne kręgi historii, symboli i emocji. Nie tłumaczy wszystkiego od razu, ale idzie obok, pozwalając, by dziecko samo odkrywało, że tajemnica nie zawsze wymaga rozwiązania – czasem wystarczy ją przeżyć.
Michał Głowiński zwracał uwagę, że każdy gatunek literacki ma swoje reguły, które jednocześnie ograniczają i inspirują autora. Gaarder świadomie łączy tu kilka tradycji: opowieść filozoficzną, historię religijną i formę kalendarza. Dzięki temu jego książka staje się czymś więcej niż opowieścią, zaczyna przypominać przedświąteczny puls, spokojny rytm dni, które niosą w sobie sens oczekiwania. Każdy rozdział jest jak oddech, chwila zatrzymania, moment ciszy między światem zewnętrznym a światem duchowym. To medytacja o czasie, o jego przemijaniu i odnawianiu się, o tym, że to, co naprawdę ważne, dojrzewa powoli – dzień po dniu, słowo po słowie.
Dla młodszych dzieci, bardziej przystępną, ale równie wartościową propozycją jest Emilka i Maks na tropie Bożego Narodzenia Ireneusza Korpysia. Przyznam szczerze, że moje dzieci prosiły o lekturę tej książki przynajmniej kilka razy. Dlaczego? Myślę, że przede wszystkim ze względu na wyjątkowe ciepło, które można wyczuć w zasadzie na każdej stronie tej opowieści. To książka pełna ciepła, która tłumaczy młodszym dzieciom znaczenie świąt w sposób prosty i serdeczny. Autor nie moralizuje, lecz zaprasza do rozmowy. Pyta razem z dzieckiem: kim byli Trzej Mędrcy, skąd wzięła się tradycja choinki, dlaczego świętujemy Boże Narodzenie.
Taki dialogiczny sposób pisania sprawia, że książka nabiera życia. Jak pisał Stanley Fish, sens tekstu rodzi się w rozmowie, we wspólnym przeżywaniu. Właśnie dlatego ta książka nie jest tylko opowieścią, ale narzędziem budowania relacji. To lektura, która uczy uważności i pozwala dziecku zadawać pytania, na które nie ma prostych odpowiedzi.
Korpysi nie ogranicza się do religijnego wymiaru świąt. Wprowadza również elementy historyczne i ludowe, pokazując, że Boże Narodzenie to nie tylko wydarzenie wiary, ale i wspólnota tradycji. Opowiada o kolędach, pasterce, wigilijnych potrawach i świętym Mikołaju – o wszystkim, co tworzy świąteczny pejzaż naszej kultury.
W podobnym duchu utrzymana jest szwedzka książka Święta w Valleby. Wielka Awaria Prądu z serii Biuro detektywistyczne Lassego i Mai. Tutaj świąteczna tajemnica przybiera formę zagadki do rozwiązania. To opowieść z humorem i napięciem, w której czytelnik staje się detektywem. Weronika Kostecka nazwała takie narracje „postmodernistycznymi baśniami” – bo łączą one tradycję z zabawą, wprowadzając element interakcji. Dziecko nie tylko czyta, ale współtworzy historię.


Warto wspomnieć też o książce Alexa T. Smitha, zbiorze dwudziestu czterech i pół opowiadań – po jednym na każdy dzień grudnia. Każda z tych krótkich historii ma własny rytm, a wszystkie razem tworzą kalendarz czytelniczy. To piękny sposób, by wprowadzić do codzienności odrobinę literackiej magii.
Książki adwentowe mają w sobie coś, czego dziś bardzo brakuje – rytm. Przypominają, że oczekiwanie jest wartością samą w sobie, że nie wszystko musi wydarzyć się natychmiast. Dziecko, które czeka na kolejny rozdział, uczy się cierpliwości, a dorosły, który czyta razem z nim, odzyskuje utracony spokój.
Jak pisze Grzegorz Leszczyński, książka dla młodego czytelnika jest nie tylko narzędziem edukacyjnym, ale formą spotkania. Wspólne czytanie tworzy więź, której nie zastąpi żaden prezent. To współczesna liturgia domowa, proste, codzienne święto słowa i bliskości.
A przecież o to właśnie chodzi w adwencie. Nie o pośpiech, nie o zakupy, nie o światła w witrynach. Chodzi o to, by na chwilę się zatrzymać, spojrzeć na siebie nawzajem i posłuchać. Najlepiej przy książce, która prowadzi przez słowo do ciszy.
Pisząc ten tekst, chciałam podeprzeć się literaturą fachową, by pokazać, że nawet refleksje o książkach dla dzieci i o czasie adwentu mają swoje teoretyczne zaplecze. Sięgnęłam więc po opracowania z zakresu teorii literatury, poetyki i literatury dziecięcej, które pozwalają lepiej zrozumieć, w jaki sposób tekst może budować wspólnotę, uczyć wrażliwości i otwierać na duchowy wymiar czytania. Wszystkie poniższe źródła stanowią inspirację do dalszych poszukiwań wokół literatury dziecięcej.
Bibliografia
Bishop R. S., Mirrors, Windows, and Sliding Glass Doors, „Perspectives: Choosing and Using Books for the Classroom”, vol. 6, nr 3, 1990, s. ix–xi
Eco U., Czytelnik modelowy, „Pamiętnik Literacki”, 1987, z. 2, s. 287–305
Fish S., Jak rozpoznać wiersz, gdy się go widzi, przeł. A. Szahaj, Warszawa 1998
Gaarder J., Tajemnica Bożego Narodzenia, przeł. I. Zimnicka, Warszawa 1995
Głowiński M., Gatunki literackie, Warszawa 1986
Korpysi I., Emilka i Maks na tropie Bożego Narodzenia, Poznań 2018
Kostecka W., Baśń postmodernistyczna. Przeobrażenia gatunku, Warszawa 2014
Kulawik A., Poetyka. Wstęp do teorii dzieła literackiego, Kraków 1994
Leszczyński G., Książka i młody czytelnik. Zbliżenia, oddalenia, dialogi, Warszawa 2013
Leszczyński G., Książki pierwsze, książki ostatnie. Literatura dla dzieci i młodzieży wobec wyzwań nowoczesności, Warszawa 2012
Smith A. T., Amelia Bedelia’s 24 and a Half Stories, London 2018

